WWW i typografia – trudny związek

Tekst pierwotnie opublikowany czasopiśmie online: „Webmaster”, styczeń 2000.

Czysty HTML oraz mechanizmy działania sieci WWW nie sprzyjają dobrej typografii z tego powodu, iż w odróżnieniu od dokumentu drukowanego, który „jaki jest, każdy widzi”, do wyświetlenia dokumentu HTML w systemie internauty wymagana jest obecność tej samej czcionki, którą przewidział do prezentacji projektant strony. Nie zawsze tak jest, albowiem poza pewnymi czcionkami typu „core font” (domyślnie instalowane z systemem), wszystkie pozostałe mogą, ale przeważnie nie są obecne w zdalnych maszynach użytkowników Internetu.

W takiej sytuacji autorzy stron stosują różne sposoby, by z tym problemem sobie poradzić:

  1. Aby zmniejszyć prawdopodobieństwo wyświetlenia strony niezgodnie ze swoimi zamiarami, autor w ogóle nie deklaruje, jakim fontem ma być wyświetlony tekst, zdając się na domyślne ustawienia przeglądarek. W ten sposób projektant przenosi w obszar niedopowiedzenia istotny aspekt swojej prezentacji. Osobiście wyrażam pogląd, że typografia jest nie tylko „ozdobą”, lecz jest znacząca – niesie dodatkowe znaczenia lub w najgorszym razie wpływa na sens samego przekazu. Ale z opisanej strategii korzystają najczęściej ci, którzy hołdują zasadzie, że WWW to wyłącznie informacja werbalna plus wygoda hipertekstu.
  2. Są autorzy ufni w powszechność systemów Windows – ci wskazują w projektach na czcionki najpopularniejsze w tym systemie. W rodzinie Windows system wyposażony jest standardowo w czcionkę Times New Roman (szeryfowa), Arial (bezszeryfowa) oraz Courier New (czcionka o stałej szerokości znaków, monotypiczna) i te właśnie kroje są najczęściej wykorzystywane. Od jakiegoś czasu wraz z przeglądarką MSIE system Windows wyposażany jest w dodatkowe czcionki: Tahoma, Verdana, Georgia, Trebuchet MS. Część projektantów zdaje się pamiętać o istnieniu innych systemów, dlatego w kodzie HTML przez nich przygotowanym można znaleźć odwołania do czcionek domyślnie instalowanych w innych systemach operacyjnych.
  3. Jest też grupa autorów, którzy całkiem bez wyobraźni wykorzystują każdą czcionkę, jaką znajdą w swoim systemie. Jeśli autor zadeklarował użycie czcionki Haettenschweiler, to tekst, który był za pomocą tej czcionki sformatowany, w przeglądarkach internatów nie posiadających tej czcionki, zostanie wyświetlony z użyciem fontu domyślnego – zapewne jakiejś standardowej czcionki szeryfowej – więc całkowicie niezgodnie z zamiarem projektanta. Niektórzy autorzy zdają sobie sprawę, że to jest problem, zatem zazwyczaj na pierwszej stronie witryny oferują czcionki konieczne do poprawnego obejrzenia stron. Najczęściej jednak łamią przy tym prawo, gdyż spora część fontów tak dystrybuowanych nie jest bynajmniej produktem darmowym. Za czcionki oraz za ich stosowanie płaci się, ale nawet opłata za używanie nie uprawnia do ich rozprowadzania i kopiowania.
  4. Dotychczas jednak najczęściej webmajstrzy tworzą grafikę imitującą napisy. Jest to bardzo popularne rozwiązanie, ale mało elastyczne. Rysunek napisu nigdy nie będzie tak doskonały, jak sam napis, wolniej jest wczytywany, jest niewrażliwy na zmianę wielkości okna przeglądarki. Jego „treść” nie zawsze jest dostępna dla przeglądarek tekstowych i niewizualnych. Osoby bez doświadczenia, początkujący autorzy tworzą napisy bez stosowania antialiasingu, czyli wygładzania krawędzi napisu, co daje brzydki efekt postrzępionych brzegów.

Tendencje rozwojowe najnowszych wersji aplikacji biurowych oraz programów DTP (przykładem jest choćby pakiet Office 2000) jasno pokazują, że w niedługim czasie nastąpi integracja narzędzi służących do publikowania dokumentów za pomocą różnych mediów: zarówno drukowanych na papierze jak i ogłaszanych on-line w Sieci (aczkolwiek zastosowane formaty zapisu takich dokumentów będą bardziej wyrafinowane niż „strict HTML”). Wyraźniej niż dotychczas objawi się więc problem stosowania właściwej typografii w sieci Web.

Wszystkie opisane sposoby zaradzenia tym problemom mają swoje mankamenty, dlatego opracowano nowe technologie prezentacji tekstu w Internecie. Technologia TrueDoc wspierana jest przez firmy Netscape oraz Bitstream (znanego producenta czcionek), oraz technologia OpenType rozwijana przez Microsoft, pozwalają nieśmiało przypuszczać, że dobra typografia może być obecna w sieci WWW.

Przeglądarka Netscape Communicator w wersji 4.x obsługuje „fonty dynamiczne” (w formacie .pfr), które oparte są na technologii TrueDoc firmy Bitstream. W generalnych założeniach jest to technologia pozwalająca na wyświetlenie strony WWW z użyciem krojów czcionek, jakich internauta nie zainstalował w swoim systemie. TrueDoc obsługuje także czcionki postscriptowe. Technologia TrueDoc umożliwia zapisanie w jednym pliku wszystkich użytych na stronie czcionek, zezwala na dowolne skalowanie czcionek, wyświetla czcionki niezależnie od ustawień systemu (głębia kolorów i rozdzielczość) z zastosowaniem tzw. antialiasingu, czyli wygładzania krawędzi czcionki. TrueDoc zapewnia ochronę importowanych czcionek poprzez technikę DocLock, co sprawia, że nie można użyć fontów w formacie .pfr poza domeną (lub kilkoma domenami), o których informacja musi być zawarta w pliku .pfr. Dane o domenie, z której pobierane mogą być czcionki .pfr można zapisać w trakcie tworzenia czcionek.

Do generowania fontów .pfr służą odpowiednie narzędzia autorskie. Jedną z aplikacji, jaką może wykorzystać użytkownik systemu Windows 95/98/NT/2000 jest program Corel Draw 8.0 lub 9.0. Jeszcze inną aplikacją dostępną dla systemów Windows 95/98/NT oraz Macintosh jest program Extensis BeyondPress, który jest jednak w istocie rzeczy rozszerzeniem programu DTP QuarkXPress, należy więc posiadać i tę aplikację. Użytkownicy Macintoshy mogą zastosować program HexMac Typograph.

Podobnie jest z technologią OpenType Microsoftu: pozwala ona osadzić w dokumencie HTML czcionki, jakich nie ma w lokalnym systemie. Format .eot określa m.in. skompresowany podzestaw użytych na stronie znaków (i tylko tych znaków) oraz wskazuje na dokładną lokalizację serwera, skąd pobierane będą czcionki .eot. Przeniesienie lub skopiowanie pliku . eot na inny serwer jest nieskuteczne, tzn. nie można tej czcionki użyć poza „macierzystym” serwerem (aczkolwiek można zadeklarować pewną liczbę alternatywnych serwerów). Zapobiega to niekontrolowanej dystrybucji całych zestawów czcionek i chroni prawa oraz interesy producentów fontów. Po ściągnięciu pliku .eot na lokalną maszynę podzestaw znaków jest konwertowany do formatu TrueType. Osadzanie na stronach WWW własnych czcionek w technologii OpenType jest możliwe dzięki darmowemu programowi WEFTfirmy Microsoft. I o tym programie parę słów.

 

WEFT jest niewielką aplikacją (pakiet instalacyjny najnowszej wersji liczy 933 KB), pracującą w systemach Windows 95/98/NT/2000, która pozwala na wygenerowanie potrzebnych do prezentacji fontów w formacie .eot. Pozwolę sobie pominąć szczegółowy opis działania programu, gdyż na firmowych stronach Microsoftu można znaleźć bardzo dokładny opis funkcjonowania programu. Zajmę się pewnym szczególnym aspektem działania tej aplikacji, mianowicie WEFT jest przydatnym narzędziem diagnostycznym, pozwalającym zorientować się autorowi, które z dostępnych mu krojów czcionek może faktycznie wykorzystać w projekcie strony WWW. Przy pierwszym uruchomieniu WEFT tworzy bazę dostępnych czcionek, których lista jest później dostępna z menu View =>> Available fonts. Przy każdej zainstalowanej w systemie czcionce użytkownik może odnaleźć następujące opisy:

  • Editable albo Installable. Są to fonty, które mogą być osadzane i użyte na każdej stronie WWW, także takiej, na której dynamicznie zmieniana jest zawartość.
  • Previewable. Takie czcionki można wykorzystać jedynie na statycznych stronach, których zawartość nie może być dynamicznie modyfikowana.
  • Windows core font. Jest to zbiór czcionek systemowych, których nie ma potrzeby przekształcać w czcionki osadzane.
  • ’No embedding’ font. Producent czcionek tego rodzaju nie wyraża zgody na ich osadzanie w dokumentach sieci Web.
  • Font may be broken! Czcionki tego rodzaju WEFT zdiagnozował jako nie nadające się do osadzania.
  • Needs repair. WEFT odkrył, że czcionka tego rodzaju posiada niezgodną ze specyfikacją TrueType budowę. Aczkolwiek fonty takie mogą działać w innych aplikacjach – praktycznie nie nadają się do konwersji do formatu .eot.

 

Działanie WEFT polega na analizie gotowej strony pod kątem wykorzystanych na niej czcionek. WEFT wskazuje status wykorzystanych w projekcie fontów.

Interesujący jest przycisk Subset. Daje on dostęp do informacji, jakie znaki zostaną przekonwertowane do formatu .eot. Domyślnie WEFT wybiera do konwersji jedynie te znaki, jakie znajdzie podczas analizy stron, jednak funkcje Subset umożliwiają dodanie do kolekcji .eot dowolnego znaku zapisanego w foncie. Jest to istotne wtedy, gdy przygotowywana strona może być w trakcie prezentacji w sieci dynamicznie modyfikowana. WEFT udostępnia kilka gotowych podzbiorów fontów:

  • ’Per Page’ Subsetting: takie ustawienie powoduje wygenerowanie pliku .eot z czcionkami osobno dla poszczególnych stron projektu. Przykładowo, jeśli w projekcie jest pięć stron z użytą czcionką Trebuchet MS, to dla każdej strony zostanie wygenerowany osobny plik .eot. Pozornie to niepotrzebna rozrzutność, ale jeśli użytkownik korzysta tylko z jednej strony projektu, takie rozwiązanie skraca czas dostępu do strony, gdyż taki „partykularny” plik .eot jest mniejszy.
  • ’Per Site’ Subsetting: dla całej witryny tworzony jest jeden plik .eot.
  • Family based Subsetting (poziom domyślny): WEFT analizuje strony i jeśli odnajdzie czcionki z danego fontu użyte w różnym stylu, to dla wszystkich znalezionych znaków wygeneruje plik .eot zawierający wszystkie te znaki we wszystkich wariantach stylowych. Np. jeśli na stronie są znaki w Trebuchet MS 'a’, 'b’, 'c’ pisane kursywą oraz 'd’ i 'e’ czcionką normalną, to dla wszystkich pięciu znaków utworzony zostaną wersje normalna i pochylona.
  • Union subsetting: działa podobne jak poziom wyżej opisany, lecz ma działanie rozszerzone na kilka typów fontów stwierdzonych na stronie. Przykładowo, jeśli na stronie są trzy znaki pisane fontem Trebuchet MS i trzy inne fontem Helvetica, to wygenerowany plik .eot będzie zawierał po sześć znaków dla każdego rodzaju zastosowanej czcionki. Takie ustawienie jest przydatne przy generowaniu fontów, które będą stosowane na stronach zawierających dynamiczny HTML i dynamiczne arkusze stylów.
  • Raw subsetting: zestaw identyczny z poprzednim, lecz poszerzony o stwierdzone w kodzie strony wszystkie kroje czcionek, nawet jeśli nie są one wyświetlane (np. „skomentowane fragmenty kodu HTML).
  • Language subsetting: po wybraniu tego poziomu, zostanie wygenerowany plik .eot zawierający znaki typowe dla wskazanego językowego zakresu tablicy Unicode.
  • No subsetting: do formatu .eot zostaną zapisane wszystkie znaki występujące w danym foncie (fontach) stwierdzonych na stronie.

Rezultatem pracy WEFT jest wygenerowany zbiór czcionek w formacie .eot. Jaki jest pożytek z zastosowania technologii czcionek osadzanych? Otóż wydaje się, że obecnie niewielki, a jest kilka powodów tej sceptycznej opinii:

  1. Nie wszystkie kroje czcionek nadają się do konwersji – albo są wadliwie wyprodukowane, albo zawierają „zakaz” ich publikacji. Dla polskiego użytkownika ważne jest także to, że idealna dla niego czcionka powinna być zgodna ze standardem Unicode, a taki warunek spełniają praktycznie tylko czcionki systemowe Windows, których i tak nie ma potrzeby przekształcać do formatu .eot.
  2. Brak jednolitego standardu: technologia OpenType i TrueDoc, choć podobne zewnętrznie, są niezgodne na poziomie przeglądarek. Internet Explorer wymaga kontrolki ActiveX, aby wyświetlać fonty dynamiczne Bitstream, a Netscape w ogóle lekceważy format Microsoftu.
  3. Fonty w formacie .eot potrafią być dość spore, co powoduje ich długotrwałe wczytywanie. Trzeba dokonać dokładnej analizy, jaki typ witryn może sobie pozwolić na użycie takich fontów. Często dla uzyskania ciekawego typograficznie efektu wciąż łatwiej i wydajniej jest wyprodukować odpowiedni plik graficzny.
  4. Nadmiar dostępnych czcionek. Tak, to też jest przeszkoda. Komputerem posługują się dziś niemal wyłącznie typograficzni amatorzy – barbarzyńcy: osoby, które o zasadach dobrego składu nie mają pojęcia. Czy przygotowują publikację do tradycyjnego druku, czy tworzą stronę WWW – często obrażają poczucie piękna, nie przestrzegają dobrych zasad typograficznych. Nawet najbardziej wyrafinowane oprogramowanie, wspaniałe edytory, tysiączne kolekcje fontów, nie zastąpią elementarnej wiedzy w tym zakresie. A jak uczy doświadczenie amatorskiej typografii, użytkownicy często przesadzają i nie znają umiaru w wyborze czcionek do projektowanej strony.
  5. Brak narzędzi. WEFT nie jest prostym i doskonałym narzędziem. Odnosi się wręcz wrażenie, że aplikacja ta rozwija się bardzo ślamazarnie, jak gdyby Microsoft całą ideę czcionek osadzanych traktował po macoszemu.

Tak więc, zanim technologia czcionek osadzanych rozpowszechni się, przypuszczam, jeszcze przez jakiś czas pomęczymy się z grafiką oraz nieciekawymi czcionkami systemowymi.

Scroll to Top